Po 5.5h jazdy pociagiem z Bangkoku dotarlem do Aranyaprathet miasta przy granicy z Kambodza (48 Baht) Sam pociag to bylo cos na tej trasie tylko jada wagony 3kl akurat moj wagon wydawal sie byc zrobiony caly z drewna tylko podwozie ze stali okna to po prostu otwory ktore mozna zamknac drewnianymi drzwiczkami :) Za to siedzenia wygodne i rozkladane.W pociagu spotkalem kilku polakow i japonczykow robiacych wyprawe dokola swiata.Postanowilem zatrzymac sie na noc w Aranyaprathet i z samego rana jechac do Kambodzy. Nie ma za duzego wyboru w tym miescie jesli chodzi o noclegi zatrzymalem sie Market Motel (250 Baht jest Tv i basen). Po sniadaniu z 7 eleven czyli bula z kurczakiem i mleko truskawkowe zlapalem tuk tuka do kamboskiej granicy (50 Baht).Kierowca mial mnie zabrac prosto do granicy ale jak to zawsze z nimi jest zbaczyl z trasy i zatrzymal sie przy jakiejs kawiarni gdzie zaraz wyskoczyl ubrany w garnitur Khmer oferujac wize za 1300 Baht bo niby od 2 miesiecy nie mozna na granicy.Stanowczo odmowilem i pojechalem na granice gdzie oczywiscie wyrobilem wize w 10 min za 1000 Baht uwaga w przewodnikach jest 20$ juz nie aktualne nie przyjmuja $.Na granicy pelno naciagaczy oferujacych wszelka pomoc we wszystkim .Po przejsciu Tajskiej odprawy trzeba isc 300m obok kasyna do kamboskiej odprawy za ktora juz czekaja autobusy i taxi do Siem Reap.Podroz autobusem kosztuje 10$ minibusem niby Mercedesem w zeczywistosci przemalowana toyota z wielkim emblematem Mercedesa co oni nie zrobia zeby przyciagnac klientow kosztuje 15$.Dogadalem sie na boku z kierowca jednego z tych Mercedesow ktory juz "zapakowal" dzeiwczyny z Irlandi i Nowej Zelandi ,ze za 10$ mnie zabierze pod sam hotel w Sieam Reap i tak pojechalem komfortowym Mercedeso-Toyota siedzac wygodnie z przodu jeszcze tylko tankowanie w przydroznej slomianej hatce gdzie paliwo sprzedaja na wage w bankach i w droge.Zadziwiajace , ze nie gasza tu silnika jak tankuja pozniej sie akazalo ,ze to dopiero poczatek zadziwiajacych rzeczy w Kambodzy.